Bernhard Guenther

Veil of Reality

11 sierpnia 2018

„Wiedza o procesach w tle wcześnie ukształtowała mój związek ze światem. Zasadniczo ten związek był taki sam w moim dzieciństwie, jak i do dziś.

Jako dziecko czułem się samotny i taki jestem do dziś, bo wiem pewne rzeczy i muszę napomknąć o rzeczach, o których inni najwyraźniej nic nie wiedzą i których w większości nie chcą wiedzieć.

Samotność nie bierze się z braku ludzi wokół, ale z niemożności komunikowania rzeczy, które wydają się ważne dla samego siebie lub z posiadania pewnych poglądów, które inni uważają za niedopuszczalne. Samotność zaczęła się od doświadczeń moich wczesnych snów i osiągnęła punkt kulminacyjny w czasie, gdy pracowałem nad nieświadomością.

Jeśli człowiek wie więcej niż inni, staje się samotny.

Ale samotność nie musi być przeszkodą dla towarzystwa, gdyż nikt nie jest bardziej wrażliwy na towarzystwo niż człowiek samotny, a towarzystwo rozkwita tylko wtedy, gdy każda jednostka pamięta o swojej indywidualności i nie utożsamia się z innymi.

– Carl Jung, „Wspomnienia, sny i refleksje”

Wielu z nas odczuwa samotność, gdy zrzucamy społeczno-kulturowe programowanie systemu i szczerze zaczynamy szukać prawdy. Gdy wyruszamy na tę ścieżkę, stopniowo uczymy się (lub często „przypominamy sobie”) kim jesteśmy. Zyskujemy świadomość i zaczynamy widzieć głębszą rzeczywistość wewnątrz i na zewnątrz nas. Ta nowa perspektywa jest sprzeczna z tym, w co wierzą masy i jak żyją.

Jest ona również sprzeczna z tym, co my sami na początku uważaliśmy za prawdę. Jednak pewne głęboko w nas tkwiące potrzeby i pytania zainspirowały nas do kwestionowania tego, co nam powiedziano i czego nas nauczono (najczęściej po okresie intensywnego, głębszego cierpienia). Odpowiedzieliśmy na wezwanie duszy tęskniącej za Prawdą i weszliśmy w nieznane, wpadając do króliczej nory.

W miarę jak posuwamy się naprzód, przechodząc przez nasze próby, inicjacje i rozczarowania, prawda zaczyna stawać się dziwniejsza od fikcji. Czujemy, że nie możemy już powrócić do przyjemności i interakcji społecznych, w które entuzjastycznie angażowaliśmy się w przeszłości.

Nawet przeszłe cele, ambicje i pragnienia, do których kiedyś byliśmy bardzo przywiązani, zaczynają wydawać się nam zupełnie obce, gdy uświadamiamy sobie, że większość z nich (zwłaszcza te związane z identyfikacjami grupowymi) opierała się na kłamstwach i programach Matrixa (systemu), które błędnie uznaliśmy za pochodzące z naszego „prawdziwego ja”. Dostrzegamy, że pragnienia te nie prowadzą nas do prawdziwego spełnienia, radości i miłości – czystego stanu naszej duszy, ukrytego głęboko w nas poza ego-osobowością – naszej wyjątkowej indywidualności skupionej w i wokół Boskości.

Zaczynamy dostrzegać wszystko to, co pozorne: mechaniczne, nieświadome interakcje społeczne, nieświadome mechanizmy wampiryzmu energetycznego między ludźmi (emocjonalnie, energetycznie, seksualnie), gdzie niemal każdy jest kopią kopii, automatem, lunatykiem śniącym, że jest przebudzony.

Zdajemy sobie sprawę, jak mało jest prawdziwej indywidualności i autentyczności na świecie i jak ludzie mylą swoją uwarunkowaną/zaprogramowaną ego-osobowość z autentycznością (indywidualnością), a także mylą wszelkiego rodzaju uczucia i pragnienia w sobie ze swoją „istotą duszy” (co robiliśmy w przeszłości w różnym stopniu… i nadal możemy robić) – jak mało jest PRAWDZIWEJ miłości. Jeśli jesteśmy naprawdę szczerzy wobec siebie, kwestionujemy również, czym naprawdę jest miłość i czy kiedykolwiek jej doświadczyliśmy.

Im bardziej odkrywamy i przepracowujemy nasze własne aspekty cienia, nasze własne mechaniczne programy, nasze traumy, tym bardziej widzimy je u innych. Gdy maski opadają, zaczynamy „widzieć to, co niewidzialne” – otwiera się przed nami zupełnie nowy, PRAWDZIWY świat. Na początku ten widok wcale nie jest przyjemny i możemy kwestionować nasze zdrowie psychiczne.

Pojawiają się uczucia rozpaczy, depresji, wstydu, winy, gniewu, smutku, samotności itp. Wszystko, co ukrywaliśmy i tłumiliśmy przez całe życie, zaczyna wychodzić na powierzchnię. Schodząc do ,,świata podziemnego” uświadamiamy sobie ciemność wewnątrz i na zewnątrz nas. Im wyżej chcemy się wznieść, tym głębiej musimy zejść. Im więcej Światła posiadamy, tym więcej ciemności odkrywamy. To ezoteryczny aksjomat: prawo Zejścia i Wniebowstąpienia w tym samym czasie.

„Im wyżej się wznosisz, tym bardziej jesteś ściągany w dół. Ewolucja nie porusza się coraz wyżej, w coraz bardziej niebiańskie niebo, ale coraz głębiej. Każdy cykl ewolucyjny zamyka się trochę niżej, trochę bliżej Centrum, gdzie najwyższe Wysokie i Niskie, niebo i ziemia, w końcu się spotkają. Im więcej Światła posiada [poszukiwacz], tym więcej ciemności odkrywa.”– Satprem

„Nikt nie może osiągnąć nieba, jeśli nie przeszedł przez piekło.”– Sri Aurobindo

Jeśli jesteśmy szczerzy w naszym procesie, zaczynamy zdawać sobie sprawę, że nie możemy już obwiniać innych ani niczego zewnętrznego, ale jesteśmy „zmuszeni” do wzięcia pełnej odpowiedzialności za siebie z radykalną uczciwością wobec siebie. Im bardziej się budzimy, tym bardziej jesteśmy również konfrontowani z iluzją kontroli, której ego lubi się trzymać. Oto coś innego, wyższa (boska) siła, która wyciąga nas z bezwładności i snu, prosząc nas o poddanie się jej, podczas gdy w tym samym czasie niższe siły chcą trzymać nas przykutych do naszej przeszłości (uwięzionych w cyklu ofiary/obwiniania), naszych ran, programów i identyfikacji. Te okultystyczne siły przeciwne wykorzystują pokusy, haki ego i projekcje myśli, celując w nasze słabe punkty, aby utrzymać nas podłączonych do Matrixa. Ostatecznie zdajemy sobie sprawę, że walka zawsze toczy się PRZEZ nas.

Wtedy zaczynamy również „widzieć” i wyczuwać poza naszym pięciozmysłowym poznaniem potężne okultystyczne hiperwymiarowe siły, które manipulują nie tylko nami, ale wszystkimi ludźmi jak marionetkami z przymocowanymi sznurkami. Zdajemy sobie sprawę, że istnieje „coś innego”, ukrytego przed umysłem zwykłej świadomości, co kontroluje i manipuluje ludźmi z okultystycznych sfer, coś, co żywi się ludzkością i utrzymuje nas w więzieniu częstotliwości strachu i przetrwania opartej na egoistycznej Służbie Sobie.

Zaczynamy też widzieć ludzi ukrywających swoje rany i traumy pod grubym pancerzem (lub maską) społecznych konwenansów, ludzi odłączonych od swoich ciał. W rzeczywistości zaczynamy widzieć, jak większość ludzi cierpi głęboko w środku, ale „nie wie”, że cierpi, ponieważ cała ich uwaga i energia są zużywane do tego, by uciekać od dyskomfortu i bólu poprzez jego tłumienie lub projektowanie na innych. Podobnie jak nieświadomi narkomani, większość ludzi nieustannie szuka subiektywnie rozumianego „połączenia” (z czymś co da im miłość/szczęście/spełnienie), próbując wypełnić bezdenną dziurę i zawsze szukając tego „na zewnątrz”.

Następnie zaczynamy spotykać ludzi, którzy wydają się nie mieć duszy, ale być pustymi skorupami, zajętymi przez „coś innego”. Oczy zawsze to zdradzają; wszystko to staje się bardziej oczywiste, gdy oczyszczamy naszą percepcję poprzez wewnętrzną pracę.

Nie dajemy się już zwieść pozorom. Zaczynamy widzieć poprzez wewnętrzną wizję, a nasze wskazówki przychodzą coraz bardziej z wnętrza, nie pod wpływem innych lub naszego uwarunkowanego umysłu ze wszystkimi jego fragmentarycznymi pętlami myślowymi. Porzucamy porównywanie, ambicję i rywalizację – trzy „cechy” narcystycznej częstotliwości Służby Sobie Matrixa.

Wtedy zdajemy sobie sprawę, że przekroczyliśmy punkt bez odwrotu. Nie możemy odzobaczyć tego, co widzieliśmy i coraz częściej widzimy. Nie możemy ,,odznaleźć” tego, co odkryliśmy, czego się nauczyliśmy i czego doświadczyliśmy.

„Wynika z tego, że [poszukiwacz] będzie stawał się coraz bardziej obcy swojemu otoczeniu; że będzie tracił coraz bardziej zainteresowanie życiem zewnętrznym, w którym jeszcze wczoraj w pełni uczestniczył. Wygląd rzeczy, a zwłaszcza istot, ulega głębokiej zmianie w jego oczach. Pewnego dnia będzie zaskoczony, stwierdzając, że pewne twarze, które jeszcze wczoraj uważał za bardzo piękne, teraz ujawniają mu ślady bestialstwa za swoimi rysami: nie wszystkie, ale wiele z nich!”

– Boris Murawiew, Gnoza

Jednak nie tylko doświadczamy izolacji i samotności, coraz bardziej wycofując się z życia zewnętrznego, ale także stajemy się poddawani projekcjom i atakom ludzi wciąż „błądzących po pustyni” zbiorowego programu Matrixa. Zdajemy sobie sprawę, że długoletni przyjaciele, a nawet członkowie rodziny lub nasz małżonek/partner nie są wcale tymi, kim „wyobrażaliśmy” sobie, że są. Pojmujemy, że te połączenia często opierały się na iluzji miłości, programowaniu społecznemu i uświadamiamy sobie, że myliliśmy miłość z wszelkiego rodzaju zachowaniami, uczuciami i rzeczami, które nie są miłością, ale opierają się na ranach i nieświadomych mechanizmach karmienia się uwagą (energią) innych.

Kiedy opowiadamy innym o naszych odkryciach i spostrzeżeniach, najczęściej spotykamy się z wyśmiewaniem i atakami (czasem w hardcorowej wersji „palenia na stosie”). Mówią nam, że jesteśmy negatywni, szaleni, że żyjemy w strachu lub angażujemy się w „podsycanie strachu”, gdy w rzeczywistości ta reakcja jest ich WŁASNYM nieświadomym strachem przed Prawdą, który na nas projektują. To ich fałszywa mechaniczna ego-osobowość próbuje chronić samą siebie przed rozczarowaniem siłami okultystycznymi działającymi przez nich (używając ich jako nieświadomych agentów Matrixa) i próbuje powstrzymać nas przed przebudzeniem, mówieniem prawdy i zakotwiczeniem Boskiej Siły.

Dlatego zdajemy sobie sprawę, że nie możemy już niczego brać do siebie, ponieważ to nie „oni” próbują powstrzymać nas przed realizacją naszego potencjału. To ,,coś” przez nich. Co więcej, w szerszym obrazie ewolucji świadomości i w procesie naszej unikalnej ewolucji duszy te ataki i zakłócenia pełnią również rozwojową funkcję – pomagają nam się uczyć, ponieważ to wszystko to po prostu lekcje.

Te uświadomienia i konfrontacja z kłamstwami, które sobie wmawialiśmy, rzeczywiście prowadzą do rozczarowania, „moralnego bankructwa”. To konieczna „śmierć”, przez którą każdy musi przejść, aby odrodzić się w prawdziwym Ja. To „droga wyjścia” z Matrixa.

„Nikt nie może osiągnąć ścieżki Dostępu do Drogi [ku Przebudzeniu], nie przechodząc najpierw przez wewnętrzne bankructwo; moralne załamanie [rozczarowanie]. To klasyczna sytuacja. Z jego strony, po przejściu przez moralne bankructwo, ten, kto szuka Drogi, staje się inny od ludzi, którzy nadal żyją w granicach dozwolonych przez Prawo Ogólne [Matrix] i w ten sposób biorą miraże za rzeczywistość.

Z tego powodu będzie się czuł coraz bardziej odizolowany. Środek ciężkości jego zainteresowań będzie stopniowo zwracał się ku pracy ezoterycznej, która ostatecznie całkowicie go pochłonie. „Świat” będzie mu wrogi, ponieważ jego własne cele są inne. Nadejdzie dzień — jeśli pozostanie w tym samym środowisku — w którym, poza rzadkimi wyjątkami, będzie otwarcie lub skrycie znienawidzony.

Jeśli zastanowimy się nad tym głębiej, zrozumiemy, że psychologicznie ta wroga postawa „Świata” wobec kogoś, kto wykonuje pracę ezoteryczną, nie jest tylko zjawiskiem normalnym, ale, że tak powiem, koniecznym. Gdyby ten, kto żyje na odludziu — i jest zadowolony z tego, że tam jest — pochwalał postawę kogoś, kto idzie ścieżką, byłoby to równoznaczne z uznaniem własnego bankructwa.

Dlatego „Świat” uważa tego ostatniego za nieudacznika. Im bardziej postępuje w swojej pracy, tym bardziej staje się obiektem nienawiści. Dlatego mówi się, że: „żaden prorok nie jest akceptowany we własnym kraju”, „prorok jest pogardzany w swoim kraju, wśród swoich bliskich i we własnym domu”.

– Boris Murawiew, Gnoza

Jednak samotność, której doświadczamy i niemożność „dopasowania się” do żadnego miejsca, a także cierpienie, którego w związku z tym doświadczamy, mają swój cel i jeśli będziemy podążać tą drogą z wiarą i zaufaniem, ucząc się naszych lekcji ze szczerością, cierpliwością, pokorą i odwagą, doprowadzi nas to do prawdziwej miłości, prawdziwego towarzysza i świadomego połączenia z Duchem/Źródłem, gdy znajdziemy drogę „z powrotem do domu”, ponownie jednocząc się z Boskością.

Zaczynamy doświadczać magicznych pozytywnych synchronizacji i pomocy Boskiej Siły, która odpowiada na nasze wezwanie, wspiera nas i prowadzi w nieoczekiwany sposób. Drzwi otwierają się tam, gdzie wcześniej ich nie było. Z ciemności wyłaniamy się do światła. Jedynym wyjściem jest przejście przez te drzwi, a my zdajemy sobie sprawę i doświadczamy na poziomie ucieleśnionym, nie tylko filozoficznie lub intelektualnie, że nigdy nie byliśmy sami, a jedynie pod wpływem wiary w iluzję oddzielenia od Wszystkiego,co JEST.

„Musimy stać się tak samotni, tak zupełnie samotni, że wycofamy się do naszego najgłębszego ja. To droga gorzkiego cierpienia. Ale wtedy nasza samotność zostaje przezwyciężona, nie jesteśmy już sami, ponieważ odkrywamy, że nasze najgłębsze ja jest duchem, że jest Stwórcą, niepodzielnym. I nagle znajdujemy się pośród świata, jednak niezakłóceni jego wielością, nasza najgłębsza dusza wie, że jesteśmy jednością ze wszystkim, co istnieje”.

– Hermann Hesse

„Ale tutaj znowu poszukiwaczowi pomaga zstępująca Siła, która potężnie przyczynia się do ustanowienia w nim nowego rytmu. Zauważa nawet, z wciąż odnawiającym się zdumieniem, że jeśli zrobi choć jeden mały krok do przodu, Pomoc z góry zrobi dziesięć w jego kierunku — jakby się tego spodziewała. Byłoby jednak zupełnym błędem sądzić, że praca jest tylko negatywna; naturalnie witalność lubi myśleć, że podejmuje ogromne wysiłki, aby walczyć z samą sobą, co jest jej zręcznym sposobem ochrony siebie na wszystkich frontach, ale w praktyce poszukiwacz nie podąża za surową lub negatywną regułą; podąża za pozytywną potrzebą w swoim bycie, ponieważ naprawdę wyrasta z wczorajszych norm i wczorajszych przyjemności, które teraz wydają mu się jak dieta dziecka. Nie zadowala go już to wszystko; ma lepsze rzeczy do zrobienia, lepsze rzeczy do przeżycia.

Dlatego tak trudno jest wyjaśnić ścieżkę komuś, kto nigdy jej nie próbował, ponieważ zobaczy on tylko swoją obecną perspektywę lub raczej utratę swojej perspektywy. A jednak gdybyśmy tylko wiedzieli, jak każda utrata perspektywy jest krokiem naprzód, jak bardzo życie się zmienia, gdy przechodzimy ze stadium zamkniętych prawd do stadium prawd otwartych — prawdy takiej jak samo życie, zbyt wielkiej, aby zamknąć ją w ograniczonych perspektywach, ponieważ obejmuje je wszystkie i widzi użyteczność każdej rzeczy na każdym etapie nieskończonego rozwoju; prawdy wystarczająco wielkiej, aby zaprzeczyć samej sobie i bez końca poruszać się ku wyższej prawdzie”.

– Satprem

„Jednakże, oprócz trudności, które są pierwszymi skutkami jego ewolucji, [poszukiwacz] otrzyma pocieszające wrażenia, szczególnie w swoich relacjach międzyludzkich. Będzie zaskoczony, gdy pewnego dnia dostrzeże, że pewne twarze, które jeszcze wczoraj wydawały mu się zwyczajne, dziś świecą w jego oczach jasnym pięknem. Dzieje się tak, ponieważ jego wzrok, wyostrzony przez ezoteryczną pracę, nabył zdolność przenikania poza zewnętrzną skorupę. To właśnie wśród tych jaśniejszych istot znajdzie swoich nowych przyjaciół. Ich społeczeństwo przyjmie go jak jednego ze swoich. Będzie wśród nich zrozumiany, a ich wspólnota wspólnych celów i zainteresowań będzie bodźcem i pomocą dla wszystkich”.

– Boris Murawiew, Gnoza

„Ale sam mądry człowiek nie czuje się samotny. Mądrość przybliża go do życia; bliżej serca świata niż kiedykolwiek może być głupi człowiek. Mądry człowiek patrząc w przestrzeń nie widzi pustki, ale przestrzeń pełną życia, prawdy i prawa”.

– Manly P. Hall

Źródło: Veilofreality.com

Link do oryginalnego artykułu: https://tiny.pl/41zfdr7m

Tłumaczenie: Wiedzaochrania.pl