Keith K.
Unlockthelockdown.com
24 Maja 2020 r.

Rozpowszechniono wiele kłamstw na temat COVID-19. Poniżej podajemy 12 najbardziej istotnych spośród nich.

1. Ludzie padają martwi na ulicach.

people dead street China virus
Guardian styczeń
people dead street China virus
Metro 31-go stycznia
people dead street China virus
The Sun 31-go stycznia

Na początku media przedstawiały COVID-19 jako chorobę tak niebezpieczną, że ludzie idący ulicą nagle padają martwi. Praktycznie wszystkie brytyjskie media rozpowszechniały powyższe zdjęcia. Zdziwienie powinien wzbudzać fakt, że na pierwszych dwóch zdjęciach i ich nieco zmienionych wersjach w innych gazetach ratownicy nie mają żadnego sprzętu i wydają się po prostu stać bezczynnie. Czy te zdjęcia to jakieś „podróbki”? Od czasu ich opublikowania nie było nigdzie doniesień o ludziach, którzy padają martwi na ulicach. Gdyby tak faktycznie się działo w Chinach, wówczas wirus zostałby zauważony bardzo szybko. Teraz wiemy już, że jego objawów nie da się odróżnić od przeziębienia, grypy lub zapalenia płuc. Zdjęcia te zapoczątkowały cały szereg kłamstw związanych z korona-paniką.

2. 3% ludności umrze.

WHO stosunkowo szybko opublikowała wskaźnik śmiertelności na poziomie 3%. Nie trzeba być matematykiem, aby wiedzieć, że oznacza to jedną osobę na trzydzieści, co oczywiście stanowi poważny powód do paniki. Aktualnie wiemy, że śmiertelność wynosi około 0,1%. To mniej więcej jeden zgon na tysiąc osób, porównywalny z sezonową grypą. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, że dane są w dużej mierze wypaczone ze względu na fakt, że w grupie ryzyka znajdują się przede wszystkim osoby w wieku około osiemdziesięciu lat, które cierpią na co najmniej dwie poważne choroby współistniejące i znajdują się w domu opieki dla osób starszych, czyli są to osoby charakteryzujące się minimalną jakością życia i krótką przewidywaną długością życia. W przypadku młodszych, zdrowych ludzi – a określenie „młodszych” może oznaczać tutaj „mających mniej niż siedemdziesiąt lat” – nie wspominając już o dwudziesto- czy trzydziestolatkach, ryzyko śmierci jest znikome.

3. Odporność stadna to niebezpieczny pomysł.

Jest to jedno z najpoważniejszych wypaczeń, jakie miały miejsce w historii nauki. Nie trzeba mieć dyplomu z epidemiologii, aby wiedzieć, że epidemie zdarzają się co jakiś czas, przychodzą i odchodzą. Sugeruje to już sama definicja tego słowa. (I odwrotnie, choroba, która utrzymuje się przez wiele lat, nosi nazwę endemii.) Wystarczy mieć minimalną wiedzę na temat epidemiologii, aby zrozumieć, dlaczego epidemie pojawiają się i znikają. To nic skomplikowanego. Kiedy pojawia się nieznana choroba, wszyscy są na nią podatni, ponieważ jest nowa, a w związku z tym nikt jeszcze nie wykształcił sobie na nią odporności. Choroba może zebrać żniwo atakując słabszą populację, ale wraz z tym pozostawia po sobie populację uodpornioną. W miarę wzrostu ilości osób odpornych choroba coraz wolniej się rozprzestrzenia. Gdy liczba osób odpornych osiągnie określony poziom (który różni się w zależności od rodzaju choroby), wirus nie znajduje nowych ludzi do zarażenia, więc sam skutecznie umiera. Ten moment określa się jako uzyskanie odporności stadnej. Jest to jedyny sposób na pokonanie wirusa. Ale przeczytaj też punkt 4.

4. Potrzebujemy szczepionki, która zapewni nam odporność stadną.

Szczepionki działają poprzez wytworzenie sztucznej odporności stadnej, która wcale nie jest lepsza od odporności naturalnej. Obecnie niezaprzeczalnym jest fakt, że nie mamy szczepionki na COVID-19. Ile czasu zajmie jej opracowanie, przetestowanie i wdrożenie? Osiemnaście miesięcy? Trzy lata? A może nigdy? Tak czy inaczej, nawet jeśli wprowadzimy szczepionkę przed wykonaniem wszystkich odpowiednich testów potwierdzających, że jest ona bezpieczna, i tak zajmie to więcej czasu niż wykształcenie naturalnej odporności stadnej. (Należy pamiętać, że przeziębienie jest często wywoływane przez inne koronawirusy, na które żadnej szczepionki nadal nie opracowano.)

5. Izolacja społeczna działa.

Dowody na to są niezwykle wątpliwe. Zdrowy rozsądek podpowiada, że musi to przynieść jakiś skutek. Ale przecież pomimo rygorystycznej izolacji w Nowym Yorku, odnotowano tam wysoką śmiertelność, podczas gdy w Tokio przy minimalnym społecznym dystansowaniu się praktycznie nie odnotowano zgonów. Kolejnym przykładem jest Szwecja, która wprowadziła bardzo łagodną izolację przy dużo niższej śmiertelności niż miało to miejsce w Wielkiej Brytanii. Czy też np. Hiszpania i Portugalia, które wspólnie tworzą Półwysep Iberyjski, zaś wskaźniki śmiertelności są tam diametralnie różne. W grę wchodzi jeszcze jeden czynnik, lub czynniki, zaś środki masowego przekazu o nich nie wspominają. Na szczęście są naukowcy, którzy starają się wyjaśnić powyższe różnice. Wymieniają oni kilka zasadnych faktów:

1.  Witamina D odgrywa ogromną rolę w układzie odpornościowym, a różnice w jej niedoborze z pewnością odgrywają istotną rolę w indywidualnych przypadkach. Faktem jest, że rządy państwowe stanowczo zaniedbują promowanie suplementacji witaminy D na większą skalę.

2. Szczepionki przeciw grypie również odgrywają tu rolę, będąc przyczyną gorszych wyników w przypadku koronawirusów. Mechanizm ten nazywa się interferencją wirusową wywołaną przez szczepionkę. Oczywiście koncerny produkujące szczepionki, nie chcą, aby ich klienci wiedzieli o takich niepożądanych skutkach ubocznych.

3. Otyłość jest czynnikiem negatywnym, który częściowo tłumaczy wysoką śmiertelność w Nowym Jorku. Jedną z najdziwniejszych jak dotąd statystyk COVID-19 jest to, że spośród niewielkiej liczby zgonów w Japonii, przynajmniej siedem dotyczy zapaśników Sumo!

Można by wymienić wiele innych czynników, ale żaden nie równa się temu najistotniejszemu w epidemiologii, czyli odporności. Odporność jest głównym powodem, dla którego ludzie nie chorują na żadną chorobę. Dlatego głównym czynnikiem różnicującym wskaźnik zgonów jest czas, który upłynął od momentu pojawienia się wirusa w danym kraju, do chwili, gdy służby epidemiologiczne zdały sobie z tego sprawę. W trakcie, gdy infekcja przenikała przez populację, mylona z przeziębieniem i grypą, stopniowo budowała się odporność. W Chinach liczba zgonów jest naprawdę niewielka, biorąc pod uwagę ogromną populację. Wirus atakował tam przez cały sezon typowy dla zachorowań na grypę, zanim zorientowano się, że jest to coś nowego. Wówczas wprowadzono izolację społeczną, która okazała się bardzo skuteczna, ale tylko dlatego, że populacja była już blisko wytworzenia odporności stadnej. Kraje otaczające Chiny, które współpracują z tym krajem w ramach rozległych relacji wzajemnych, odnotowują podobnie niski wskaźnik śmiertelności (Wietnam, zero zgonów!). Trudno jest teraz określić w jaki sposób i kiedy wirus przeniknął do innych krajów, ale należy pamiętać, że lotnisko w Wuhan jest głównym węzłem komunikacyjnym dla lotów na cały świat. Można z dużym przekonaniem wnioskować, że np. Norwegia została wcześnie zainfekowana, co spowodowało znacznie niższą liczbę zgonów odnotowaną w późniejszym czasie. Taki wniosek potwierdza fakt, że po złagodzeniu społecznej izolacji ilość zgonów nadal spada, a więc, nie ma śladu „drugiej fali”. Po rygorystycznym i skutecznym zablokowaniu przeciwdziałającym transmisji, ale jednocześnie zapobiegającym wzrostowi odporności, faktycznie druga fala powinna mieć miejsce. Jej brak wskazuje jednoznacznie na wcześniej nabytą odporność. (W tym wszystkim Nowy York jest wyjątkiem, w pewnym sensie potwierdzającym regułę, ale na tym etapie nie jest jeszcze możliwa jednoznaczna analiza odnotowanych tam statystyk.)

6. Izolacja społeczna nie skutkuje ilością zgonów większą niż liczba żyć, które ratuje.

Wyciek informacji o 150 tysiącach zgonów spowodowanych izolacją społeczną nigdy nie został sprostowany przez rząd Wielkiej Brytanii. Zdrowy rozsądek podpowiada jednak, że po zamknięciu Narodowej Opieki Zdrowotnej dla niemal wszystkich obywateli, wystąpi więcej zgonów z innych przyczyn. Ponadto zawsze odnotowuje się więcej samobójstw, więcej przypadków przemocy domowej i szereg innych problemów zwiększających śmiertelność wskutek wzrostu ubóstwa. Kryzys gospodarczy ma na to ogromny wpływ. Czy należy, więc traktować samobójstwo zdrowego 20-latka jako równoznaczne ze śmiercią schorowanego 85-latka? Izolacja nie jest ulicą jednokierunkową jeśli chodzi o ratowanie życia, ale raczej ulicą prowadzącą w złym kierunku.

7. Infekcja niekonieczne skutkuje wytworzeniem odporności.

Jest to naprawdę dziwne założenie w kwestii jakiejkolwiek infekcji. (Należy pamiętać, że zwykłe przeziębienie, będące chorobą endemiczną, jest wywoływane przez wiele różnych wirusów). Ten „fakt” rzekomo oparto na przykładach osób, które były zainfekowane dwukrotnie. Jednak ogromna trudność w rozróżnieniu między przeziębieniem, grypą, COVID-19 i zapaleniem płuc oznacza, że taki wniosek był zawsze absurdalny. A gdyby była to prawda, to „wyścig po szczepionkę” okazałby się jedyną deską ratunku, gdyż wyłącznie zaszczepienie ratowałoby życie. Szczepionki działają tylko dlatego, że stymulują układ odpornościowy w sposób podobny do naturalnej infekcji. Gdyby COVID-19 nie wywoływał normalnej odpowiedzi immunologicznej, każda szczepionka byłaby bezużyteczna.

8. Infekcja COVID-19 oznacza poważne objawy.

Na początku tej żałosnej sagi najpoważniejszym objawem, jak zauważono w punkcie 1 powyżej, była natychmiastowa śmierć. Teraz wiemy, że w większości przypadków brak jakichkolwiek objawów lub są one typowe dla zwykłego przeziębienia. Wszyscy wysoko opłacani i nieustannie promowani „eksperci” na świecie jakoś tego nie zdołali zauważyć.

9. Maski są skuteczne.

Jeśli tak, to dlaczego nie możemy ich założyć i wrócić do normalności? Jeśli nie, to dlaczego w ogóle zaleca się ich stosowanie? Skuteczność noszenia masek, lub jej brak była kwestią kontrowersyjną od miesięcy. Niektórzy lekarze uważają, że noszenie ich przez zdrowych ludzi poza środowiskiem klinicznym to zdecydowanie zły pomysł. A może kontrowersje związane z maskami to kolejny sposób na pogłębienie społecznego lęku i dezorientacji?

10. Dwa metry dystansu społecznego to konieczność.

Twierdzenie to nie posiada poparcia w nauce. W Norwegii, przy odnotowanej niezwykle niskiej śmiertelności, stosuje się jeden metr. I nigdzie nie ma odniesienia do kwestii, czy jesteś w domu, czy na zewnątrz. Jeśli wydychasz wirusa w pomieszczeniu, nie ma innej opcji, jak tylko ta, że pozostaje on w pokoju przez chwilę. Jeśli przebywasz na zewnątrz w stosunkowo stabilnym powietrzu, przy prędkości wiatru około 2 metrów na sekundę, wówczas wirus, który wydychałeś 2 sekundy temu jest już oddalony o 4 metry. A ponieważ powietrze, które wydychasz jest zawsze cieplejsze niż to otaczające, to zgodnie z prawami fizyki ciepłe powietrze unosi się, czyli wówczas powietrze potencjalnie zainfekowane wirusem również wznosi się, bez jakiejkolwiek górnej granicy. Zatem, dwa metry nie są konieczne w Norwegii, ale w Anglii już tak, niezależnie od tego, czy znajdujesz się w małym pokoju, czy też przebywasz na wietrznej plaży. Czy jest to nonsens generujący strach, czy też oparta na faktach nauka? Na pewno nie to drugie.

11. Pieniądze nie mają z tym nic wspólnego.

Zarówno wpływy, jak i ogromne pieniądze Billa Gatesa oraz „Big Pharma” nie są podobno istotnymi czynnikami w dyskusji na ten temat. Darowizny Billa Gatesa dla Profesora Fergusona z Imperial College „specjalisty od izolacji społecznej”, lub dla WHO nie mają znaczenia, zaś plany samego Billa Gatesa dotyczące wyprodukowania siedmiu miliardów dawek szczepionki nie stanowią dla niego żadnego finansowego zainteresowania… Bill Gates to miły facet, który niewątpliwie posiada ogromną wiedzę na temat wirusów komputerowych i dlatego wszyscy powinniśmy patrzeć na niego jak na naszego Zbawiciela od wirusa COVID-19. Wydaje mi się, że „Alicja w Krainie Czarów” ma w sobie więcej logiki.

12. Destrukcja podstawowych praw człowieka to cena, którą warto zapłacić.

Ludzie zamknięci w wirtualnym areszcie domowym, z ograniczoną swobodą przemieszczania się, zrzeszania się, wypowiedzi, pracy, uczęszczania do szkoły – czy to jest w porządku? Czy wprowadzenie masowej inwigilacji osobistej jest właściwe? Jeśli obcy najeźdźca zagroziłby w ten sposób naszym prawom, walczylibyśmy o nie i akceptowali poniesione w trakcie walki ofiary. Dlaczego nagle odwracamy tę logikę do góry nogami i decydujemy się na rezygnację z naszych praw dla (podobno) ratowania życia? Czy wszyscy faktycznie sądzimy, że wkrótce odzyskamy te prawa? Historia pokazuje, że prawa są na ogół trudne do wywalczenia, a gdy je raz stracimy, bardzo trudno je potem odzyskać. A jeśli uważasz, że nadal możesz cieszyć się wolnością słowa, spróbuj, podobnie jak ja i inni, przedstawić pogląd odmienny od tego, który reprezentuje rząd. Owszem, pewnie uda Ci się dotrzeć do nielicznych. Ale jeśli ma to zyskać szerszy zasięg, wówczas Google, YouTube lub Facebook szybko włączą cenzurę. Jeśli czytasz ten tekst, to dlatego, że jesteś jednym z niewielu i że artykuł wciąż znajduje się poniżej radaru cenzora, lub poziomu popularności, który uruchamia cenzurę.

W tych cudownych czasach przed COVID-19 wszyscy doskonale wiedzieliśmy, że politycy, dziennikarze i specjaliści od marketingu są zagorzałymi dostawcami chwytliwej ściemy. Teraz ci sami ludzie są uważani za Świętych Zbawicieli, którym przyświeca nic innego, jak tylko nasz interes i dobro. Faktem jest, i to faktem absolutnie prawdziwym, że trudno przypomnieć sobie jakikolwiek inny temat, na który opowiadano by tyle dziwacznych kłamstw, czy w ramach którego politycy na całym świecie nie zaczęliby skandować nagle na tę sama nutę. Trudno też przytoczyć jakiekolwiek inne zdarzenie, które jednocześnie zniszczyłoby prawa człowieka i zrujnowało gospodarkę na całym świecie. Czy to nie dziwne, że wszystkie te trzy skrajne obserwacje odnoszą się do tego samego niepozornego wirusa? Jeśli nie widzisz tutaj problemu, może to oznaczać, że korona-panika całkowicie wypaczyła Twoje procesy myślowe.

tłumaczenie: Hanna Baurowicz-Fujak dla strony Wiedzaochrania.pl